
Geniusz się tworzy, a nie rodzi... czyli historia sióstr Polgár
László Polgár i jego eksperyment edukacyjny na trójce własnych dzieci. Czyli historia o wychowaniu geniuszy.
Ci, którzy przeczytali moją książkę o wychowaniu zdolnych dzieci mogliby mi zarzucić, że chciałbym, żeby uczyć dzieci już od najmłodszych lat życia, zamiast pozwolić im swobodnie się bawić. A co, gdybym powiedział, że byli tacy, którzy poszli w tym pomyśle o wiele dalej? László Polgár podporządkował życie całej jego rodziny na wychowanie trójki córek na arcymistrzynie szachowe. W tym wpisie przybliżę historię sióstr Polgár i zastanowimy się nad czysto teoretycznym pytaniem: przeanalizujemy czy możliwe jest zaplanowanie sobie, że moje dziecko będzie geniuszem i zrealizowanie tego planu. Na początku zastanowimy się nad tym w oderwaniu od naturalnie nasuwających się pytań po co? oraz jakim kosztem?, ale i na te pytania postaram się przestawić jakąś odpowiedź.
(Miniaturka przedstawia siostry Judit i Zsófię i pochodzi z Wikipedii autorstwa GFHund, na licencji CC BY 3.0)
Dzisiejszy wpis jest na podstawie długiego wywiadu z Polgárem, który zawarty jest w publikacji zatytułowanej Raise a Genius!. Do pewnego stopnia mogę nawet polecić tę lekturę.
Geniusz się tworzy, a nie rodzi
Myślę, że wielu z nas ma tendencję do myślenia, że niektórzy młodzi ludzie mają w sobie jakiś ukryty talent i że jeżeli się go odkryje i później odpowiednią pracą ów talent oszlifuje, to może z tego powstać wybitna jednostka i wybitne osiągnięcia. O ile z tą drugą częścią zdania (o tym, że warto szlifować talenty) się zgadzam, o tyle myślę, że warto zastanowić się głębiej, skąd ów talent się bierze. Może jest tak, że ten talent można stworzyć? Abstrahując od jakiejkolwiek etyki, czy gdyby wziąć losowe, zdrowe dziecko bez zaburzeń i od najmłodszych lat konsekwentnie uczyć je np. fizyki, to czy mamy dużą szansę, że będziemy mieli nowego Einsteina? Może teraz pójdę kawałek za daleko, bo nie wiem jakie dokładnie są Twoje odczucia, ale wydaje mi się, że dla wielu ludzi naturalne (a może powiedziałbym: wygodne) jest zakładać, że tylko niektórzy są pretendentami do spektakularnych sukcesów. Nie bardzo chyba mamy chęć do rozgrzebywania czy nasi rodzice (lub my sami) zrobiliśmy wszystko, żeby wzrastać jak najlepiej i gdzie moglibyśmy być (lub gdzie mogłyby być nasze dzieci) gdyby… Chyba łatwiej jest zaakceptować swoją normalność, gdy założymy, że o najwyższych sukcesach (typu bycie kimś pokroju Einsteina) oprócz ciężkiej pracy decyduje również łut szczęścia, predyspozycje biologiczne, geny itp. Narracje filmowe o geniuszach i szczególnie utalentowanych osobach, wydają mi się promować tego typu pogląd.
Innego zdania był László Polgár, który postanowił udowodnić, że możliwe jest stworzyć wybitnie uzdolnioną jednostkę jeśli poświęci się ku temu odpowiednio wiele czasu. Polgár był znawcą teorii szachów, miał ogromną bibliotekę książek szachowych, choć nie był wybitnym szachistą. Przygotował natomiast wiele własnych książek z zadaniami szachowymi. W książce Bring Up Genius! opisał swój plan wychowania genialnego dziecka i wprost napisał, że poszukuje żony, która będzie chętna zrealizować razem z nim ten eksperyment.

Ojciec słynnych sióstr. Fotografia z Wikipedii wykonana przez Susan Polgar (licencja CC BY-SA 4.0).
Tak też uczynił: ożenił się z Klárą Altberger, zaplanowali wspólnie sposóby wychowania dziecka, a następnie spłodzili trójkę dziewczynek i z żelazną konsekwencją realizowali swój plan. Siostry otrzymały domowe nauczanie z matematyki i języków obcych. Ojciec celowo nie posłał ich do szkoły publicznej i długo musiał walczyć z systemem, broniąc swoich przekonań mimo solidnych represji. Głównym celem okazała się gra w szachy. Codzienny katorżniczy trening po co najmniej kilka godzin, najpierw z ojcem, później z innymi trenerami.
Efekty są spektakularne: wszystkie trzy siostry są na absolutnie topowym poziomie szachowym.
Judit (najmłodsza z sióstr) odniosła zwycięstwo nad arcymistrzem w wieku 11 lat, w momencie zakończenia kariery była najlepszą kobiecą szachistką (osiągnęła najwyższe ELO 2735). Jest to jak do tej pory jedyna kobieta, która była w top 10 szachów (wśród mężczyzn).

Judit, autor zdjęcia Przemysław Jahr / Wikimedia Commons (CC BY-SA 3.0).
Zsuzsa (najstarsza) w wieku czterech lat wygrała (zdobywając wynik 10/10) turniej szachowy dziewcząt do lat 11. Jako pierwsza kobieta wypełniła trzy normy FIDE na tytuł męskiego arcymistrza (a więc uzyskała tytuł w inny sposób niż zdobycie mistrzostwa wśród kobiet). Ma na swoim koncie wygrane partie m.in. z Anatolijem Karpowem. Mówi w siedmiu językach.
Zsófia najwyżej dostała się do top 10 na światowej liście FIDE wśród kobiet. Nadal świetnie, choć najmniej spektakularnie, biorąc pod uwagę osiągnięcia pozostałych sióstr.
Eksperyment tej rodziny pokazał dobitnie, że środowisko i trening mają duże znaczenie. Sceptycy oczywiście powiedzą, że za tym sukcesem oprócz wychowania były geny rodziców. Być może wrodzone predyspozycje (np. wynikające z biologii) również mogą odgrywać istotną rolę. Nie wiemy przy tym (co najmniej nie z tego eksperymentu) jak dużą rolę one odgrywają. Można wytrenować mistrza, ale nie każdemu da się wpoić geniusz na najwyższym poziomie. Sportowi mistrzowie świata to często osoby, które oprócz pracy mają też pewne unikalne cechy biologiczne lub fizyczne.
Tak czy siak, spokojnie można przyjąć, że dobre geny ma znacznie więcej osób, niż narodziło się geniuszy. Może bezpieczniej przyjąć, że wielu mogłoby być geniuszami, a zdarzają się oni tak bardzo rzadko, dlatego że tak rzadko ktoś próbuje z tak dużą determinacją jak László i Klára? Chociaż nie mam aspiracji wychować geniuszy, to moje doświadczenia, które spisywałem w książce są podobne: dzieci umieją znacznie więcej niż nam się wydaje, a odrobina pracy w najmłodszych latach (może nie popadając w aż taką przesadę) zapewne nie zaszkodzi. Do tej odrobiny pracy w mniej spektakularny sposób niż u rodziny Polgár już będę zachęcał.
No dobrze, ale co oprócz geniuszu?
Ale jak mają się te sukcesy do szczęścia? Brak dzieciństwa musiało się przecież odbić na psychice tych dzieci, prawda? No właśnie niekoniecznie.
Zsuzsa przeniosła się do USA, prowadzi szkołę szachową. Istnieje również fundacja jej imienia, której celem jest promocja szachów kobiecych. Ma dwójkę dzieci, jest po jednym rozwodzie i dwóch ślubach.
Judit od ponad 20 lat jest żoną lekarza weterynarii, ma dwójkę dzieci. Napisała kilka książek (o szachach).
Zsófia przeniosła się do Izraela, ma dwójkę dzieci, napisała kilka książek, między innymi autobiografię, w której prezentuje swój pogląd na życie w rodzinie szachowej.
Nie wiem rzecz jasna co siedzi im w umysłach, ale na pierwszy rzut oka żadna z nich nie wydaje się być niezadowolona ze swojego losu. Nie dotarłem do żadnej informacji, żeby siostry otwarcie krytykowały swojego ojca za to jak je wychowywał. Ojciec przyznaje, w co ja, na podstawie swoich doświadczeń wierzę, że nie jest możliwe stworzenie geniusza, jeśli on(a) sam(a) tego nie chce. Łatwo przecież sobie wyobrazić, że w wieku nastoletnim taki niedoszły mistrz zbuntuje się otwarcie (rezygnując z szachów całkowicie) lub po cichu (po prostu starając się mniej). Partii szachów na wysokim poziomie nie da się przecież wygrać przez przypadek. W każdym momencie siostry miały możliwość udawać, że jednak nie mają tego czegoś. Wybrały jednak opcję pociągnięcia tej drogi dalej.

Zdjęcie sióstr z ojcem. Fotografia z Wikipedii (na licencji CC BY-SA 3.0).
Podsumowanie
Absolutnie nie namawiam nikogo do pójścia drogą szachowych sióstr (lub ich rodziców). Wydaje mi się jednak, że powinniśmy bardziej zastanawiać się nad naszym spojrzeniem na geniusz (w którym główną rolę odgrywają cechy, na które nie mamy wpływu), który wielu z nas przyjmuje za pewnik, na podstawie w zasadzie żadnych danych. Eksperyment z siostrami moim zdaniem dobitnie pokazuje, że sukces można “wprasować” w człowieka, jeżeli odpowiednio (długo) się nad tym popracuje. Czy warto, czy nie warto? Ja nie chcę tego rozstrzygać, to już jest inna kwestia. Koszty wykonania planu Polgárów są absurdalnie wysokie dla każdego zaangażowanego. Mało kto ma tyle chęci, czasu, zaparcia, żeby spróbować. A nawet jeżeli spróbuje, to nie ma żadnej gwarancji, że nie pojawią się jakieś przeszkody zewnętrzne, które uniemożliwią wykonanie planu. Ale może warto mieć w głowie chociaż tę główną myśl: Geniusz się tworzy, a nie rodzi. Nawet jeżeli nie chcemy wychowywać geniusza.