Thumbnail image

Teleturniej matematyczny - quiz dla dzieci

320 szybkich pytań z matematyki w formie quizu dla przedszkolaków i w edukacji wczesnoszkolnej.

Od dwóch lat prowadzę cotygodniowe zajęcia w grupach przedszkolnych (dzieci są w wieku pięć lub sześć lat) oraz od roku prowadzę zajęcia dodatkowe z matematyki w edukacji wczesnoszkolnej (dzieci są w drugiej i trzeciej klasie szkoły podstawowej). Aby sprawdzić, czy moje zajęcia czegokolwiek ich nauczyły, zorganizowałem dla nich zabawę w formie podobnej do teleturnieju Jeden z dziesięciu. Materiał (zestaw 320 pytań quizowych) oraz wnioski publikuję w tym wpisie. Niech to służy jako przykład pracy z dzieckiem zdolnym w przedszkolu i szkole i odpowiedź na pytanie jak uczyć matematyki w klasach 1-3.

Fotografia z miniaturki przedstawia prowadzącego teleturniej 1 z 10, pana Tadeusza Sznuka. Zdjęcie pochodzi z Wikipedii (autor: Wojciech Pędzich), na licencji CC BY-SA 4.0.

Przykładowe pytanie z quizu. Jak się okazuje, jest to całkiem trudne pytanie, zarówno dla dzieci przedszkolnych, jak i dzieci szkolnych.

Materiał do pobrania

Ostrzeżenie
Linki do pobrania materiałów za darmo znajdują się poniżej.

Udostępniam pytania w dwóch formatach – prezentacji do pokazania na rzutniku/tablicy multimedialnej (tak pokazywałem pytania dzieciom w przedszkolu i szkole) oraz w postaci kart do wydrukowania i wycięcia.

Aktualizacja
Przygotowałem dodatkowo pierwsze 40 pytań w formie filmu na YouTube. Zobacz poniżej.

Opis konstrukcji pytań

Pytania zostały przygotowane, aby były możliwie różnorodne i ciekawe dla dzieci. Można je traktować jak zagadki dla dzieci, tyle że z matematyki. Nie ma tu dużej liczby pytań ile jest 2+2? albo która z tych figur to kółko?. Napiszę to, pogrubię i podkreślę dla wszystkich, którzy jeszcze o tym nie wiedzą: Typowe dziecko w przedszkolu potrafi znacznie więcej niż tylko liczyć w zakresie do 10. To, że w szkole robi się dziesięć zajęć z monografii liczb to patologia (pisałem o tym tutaj) i tego jestem pewien, a mam odwagę powiedzieć nawet mocniejszą rzecz: monografie liczb od $1$ do $10$ nie mają sensu również w przedszkolu. I podkreślam raz jeszcze: mam tutaj na myśli typowe dzieci, a nie jakoś szczególnie wybitne. Zdecydowana większość dzieci lubi moje zajęcia i pytania, które stawiają im jakieś wyzwania. Przyznaję się od razu, że nie jestem bezbłędny, a momenty zwątpienia się zdarzają, ale dzieci potrafią mieć dużo negatywnych emocji i bez trudnych zadań. Nie da się tego całkowicie uniknąć.

Pytania zostały uporządkowane mniej więcej w kolejności od najłatwiejszych. Ich kolejność poprawiłem po testach w przedszkolu i szkole.

Pytania, które przygotowałem dotyczą między innymi:

  • rozpoznawania figur geometrycznych (np. czy figura, która ma trzy boki, ale jeden lekko zaokrąglony, to nadal trójkąt?)
  • wnioskowania logicznego (np. co nie pasuje do pozostałych?, czego brakuje?, jak uzupełnić ten ciąg?)
  • rozpoznawania kierunków (lewo/prawo, również z perspektywy innej osoby, z czym dzieci mają duży kłopot)
  • orientacji przestrzennej (nad/pod/wewnątrz)
  • zegara i kalendarza
  • mierzenia
  • zliczania obiektów i kategoryzowania ich
  • wnioskowania o liczbie bez dokładnego zliczania (np. czego jest więcej na podstawie obrazka)
  • parzystości
  • symetrii
  • rozumienia dziesiątkowego systemu pozycyjnego (-naście, -dziesiąt, -set)
  • liczb pierwszych lub kwadratów liczb naturalnych (mówię o tym tutaj)
  • uproszczonego systemu rzymskiego (piszę o tym tutaj)

Wiele pytań zawiera obrazki, co jest bardziej angażujące dla dzieci.

Przykładowe pytanie z quizu.

Przykładowe pytanie z quizu.

Przykładowe pytanie z quizu.

Przykładowe zastosowanie pytań w dużej grupie

Pytań użyłem w formie teleturnieju, tak jak jeden z dziesięciu. Każde dziecko otrzymało ode mnie trzy obiekty, reprezentujące ich szanse. Powiedziałem, że trzeba odpowiadać szybko i że pierwsza odpowiedź się liczy. Każda błędna odpowiedź lub brak odpowiedzi skutkuje utratą jednej szansy, a kto straci wszystkie szanse odpada. Dodatkowo: kto odpowie na pytanie poza swoją kolejką traci swoją szansę. Dzieci usiadły więc w półkolu, widząc na rzutniku pytania (które oczywiście odczytywałem na głos) i rysunki do tych pytań. Najpierw każde dziecko dostało po dwa pytania, tak jak w oryginalnym teleturnieju.

Później zmieniałem formułę: dziecko, które odpowie poprawnie, wyznacza do odpowiedzi kogoś innego (tak jak w teleturnieju). Okazuje się, że mimo ryzyka przegranej, niektóre dzieci chętnie zgłaszały się na ochotnika, sugerując, żeby to ich wybrać do następnego pytania. Konieczność wybierania przeciwnika do odpowiedzi spowalnia rozgrywkę, ale z mojej perspektywy było miłe: to nie ja eliminowałem dzieci z gry, a dzieci eliminowały siebie nawzajem. Dzieciom chyba łatwiej jest przyjąć, że zostały wyznaczone przez kogoś innego i nie odpowiedziały.

Ktoś kto miał kontakt z tak małymi dziećmi mógłby (słusznie) zapytać o emocje dzieci, które przegrywają w grze. Czy nie byłoby lepiej pytać bez żadnych szans i bez ryzyka, że zasmucimy dzieci? Rzeczywiście, przy pierwszej prezentacji w grupie zdarzyły się dwie osoby, które już po pierwszej utraconej szansie zbliżały się do płaczu. W kolejnych prezentacjach w innych grupach, świadomy już tego problemu, zadałem dzieciom przed grą pytanie: Co należy zrobić, gdy się przegra? Czy należy się rozpłakać? Dzieci zgodnie odpowiadały, że nie, chyba uspokajając siebie nawzajem, że udzielenie złej odpowiedzi nie jest aż takie straszne. W grupach, w których zadałem to pytanie, nie pojawiło się już żadne dziecko, które przyjęło porażkę w sposób widocznie emocjonalny.

No dobrze, ale po co wprowadzać takie negatywne emocje w ogóle? Utrzymanie dużej grupy we względnym skupieniu, tak żeby większości osób zależało na nauczeniu się czegoś jest ekstremalnie trudne i wymaga wielu forteli dydaktycznych. Ten jest jednym z nich. Niektóre dzieci lubią rywalizację, inne się jej boją, ale i jednym i drugim zaczyna zależeć, żeby źle nie wypaść. Każdy odpowie na kilka pytań i będzie choć minimalnie zaangażowany w zajęcia (co często się nie udaje, a czego nie widać od razu). Każde dziecko odniesie podczas zajęć co najwyżej trzy małe potknięcia na jego poziomie. Dzieci, które umieją nieco więcej, dostaną więcej pytań (co na typowych zajęciach nie dzieje się prawie nigdy, takie dzieci są raczej uciszane, żeby dać szansę innym). I będą to pytania nieco trudniejsze, dając im w końcu jakieś wyzwanie intelektualne, którego na typowych zajęciach im bardzo brakuje.

Sukces tego formatu jest moim zdaniem niezaprzeczalny. Prawie każde moje zajęcia w przedszkolu trwają 30 minut na grupę i zdarza się, że w końcówce już widzę, że tak naprawdę jest ze mną jeszcze tylko kilka najbardziej wytrwałych dzieci. Teleturniej zaś musiałem przerwać sam (nie wyłaniając finalnego zwycięzcy) po 45 minutach na grupę, zadając dzieciom około 80 pytań. Nie wykluczam, że będę próbował tego formatu jeszcze, pytań spokojnie wystarczy na dobre kilka rund, a w głowie mam jeszcze setki innych.

Inne zastosowania

Nie trudno się domyślić, że można po prostu przerobić te pytania swoim dzieckiem w domowym zaciszu. Wtedy wprowadzanie nadmiernych emocji, szans, czy przesadne ograniczanie czasu jest bez sensu. Zdecydowanie polecam rodzicom, którym się chce pracować ze swoimi dziećmi, żeby przerobili ten zestaw. Pytań starczy na kilka sesji. W razie braku znajomości jakichś pojęć, warto posiłkować się materiałami z mojego bloga (np. o liczbach pierwszych lub uproszczonym systemie rzymskim) Jest to nie tylko nauka dla dziecka, ale również dla rodzica: może się sam przekonać, ile dzieci naprawdę potrafią i jakiego typu materiał jest dla nich jeszcze znośny do przyswojenia. Gorąco polecam do spróbowania, a potem podzielenia się komentarzami jak było.

Porównanie dzieci przedszkolnych i szkolnych

Ten sam zestaw pytań prezentowałem dzieciom w przedszkolu. Mogę powiedzieć, że na pewno łatwiej technicznie jest przeprowadzić takie zajęcia w szkole: dzieci po pierwszej klasie zostały już dostosowane do systemu siedzenia w jednym miejscu, co jest dużym ułatwieniem dla nauczyciela. Dzieci szkolne potrafią też odpowiadać wtedy, kiedy są pytane, ani nie ma ryzyka płaczu po błędnej odpowiedzi. Zdarza się też, że dzieci szkolne odpowiadają na pytanie, zanim skończę je czytać (niektóre dzieci potrafią same czytać tekst pokazany na rzutniku).

Z drugiej strony: skuteczność tych dzieci w udzielaniu poprawnych odpowiedzi jest tylko nieco większa. Gdybym mógł zabrać ze sobą do szkoły kilka najsprytniejszych dzieci przedszkolnych, nie zdziwiłbym się wcale, gdyby utarły nosa niemałej części grupy szkolnej. W ogólności: wcale nie byłoby tak, że dzieci przedszkolne odpadałyby masowo najpierw, zanim szanse zaczną tracić dzieci szkolne.

Moim zdaniem jest okropnie świadczy to o jakości edukacji matematycznej w szkołach podstawowych. Różnica między możliwościami typowego pięciolatka i sześciolatka w przedszkolu jest widoczna gołym okiem. Dlaczego takiej różnicy nie widać między sześciolatkiem i dziewięciolatkiem? Co działo się z rozwojem edukacji matematycznej dziecka przez ten czas? Zapewne został zahamowany monotonnym tłuczeniem do głów monografii liczb przez większość pierwszej klasy. Dociera do mnie, że nie tylko matematyka się liczy. Tak, szkoła, w zakresie edukacji wczesnoszkolnej jest całkiem skuteczna w doskonaleniu czytania, w nauce pisania i w ogólności przekazuje pewien sensowny schemat zachowań społecznych. Ale w zakresie edukacji matematycznej dzieje się tragedia. Dzieci przez pierwsze trzy klasy szkoły podstawowej uczą się z matematyki bardzo niewiele. W kontekście dzieci typowych jest to duża strata, ale w przypadku ucznia zdolnego jest to absolutna tragedia: takie dziecko (czasami bezpowrotnie) zatraca ciekawość do uczenia się matematyki, a jego talent i początkowo duże umiejętności pozostają nieodkryte. Napisałem cały rozdział o tym w mojej książce.

Komentarze