Godne polecenia: Beast Academy
Drogie, ale bardzo dobre narzędzie edukacyjne.
Spis treści
Rodzice zdolnych dzieci borykają się z problemem niedoskonałości polskiego systemu szkolnictwa, który nie zapewnia dzieciom wyzwań na odpowiednim poziomie. A gdyby wziąć sprawy w swoje ręce i podjąć się tytanicznej pracy z dzieckiem samodzielnie? Jeżeli jest się nauczycielem, ma się dostęp do odpowiednich narzędzi lub potrafi się je stworzyć, to jest to “tylko” bardzo czasochłonne. A co jeśli tak się akurat złożyło, że chętny rodzic nie jest nauczycielem? Jak to zrobić, żeby nauka z dzieckiem była przyjemna i efektywna? Dobrze jest co najmniej dysponować odpowiednimi narzędziami oraz wskazówkami jak ich używać. Tych (z zakresu matematyki) dostarcza, między innymi, Beast Academy Online od Art of Problem Solving. W tym wpisie opowiem dlaczego, pomimo stosunkowo wysokiej ceny, bardzo polecam ten pakiet.
Na wstępie zaznaczę, że nie mam żadnych korzyści z tytułu polecenia tego pakietu. Możecie bezpiecznie założyć, że wszystko co tutaj napiszę jest moją prywatną opinią, na podstawie doświadczeń z moimi dziećmi.
Art of Problem Solving
Przeglądając materiały o nauczaniu matematyki, zdążyłem się zorientować, że edukacja najmłodszych w USA współdzieli co najmniej część problemów obecnych w polskiej edukacji. W szczególności: szkoły w większości również ukierunkowane są w stronę uczniów słabych i średnich, w dłuższej perspektywie “uśredniając” poziom wszystkich uczniów do nienajgorszego, ale też nie wybitnego. Rozwinęło się tam jednak sporo wysokiej jakości inicjatyw komercyjnych. Jedną z bardzo prężnie działających jest organizacja Art of Problem Solving, której udało się rozwinąć międzynarodowe forum osób związanych z matematyką konkursową (zawodników, nauczycieli, trenerów, rodziców). Opracowali oni wysokiej jakości materiały dopasowane do amerykańskiego systemu szkolnictwa, które z jednej strony wypełniają ich podstawę programową, ale z drugiej strony rozwijają ją w wielu aspektach dość znacząco. Materiały kierowane są do uczniów zdolnych, którzy chcieliby w przyszłości odnieść sukcesy w Międzynarodowej Olimpiadzie Matematycznej (IMO).
Droga do IMO jest w Stanach bardzo konkretna: najpierw należy odnieść sukcesy w pomniejszych konkursach, otrzymać dzięki temu zaproszenie na olimpiadę narodową i zająć tam odpowiednio wysokie miejsce, żeby zakwalifikować się na obóz przygotowawczy i selekcyjny. Świadomi Amerykanie podchodzą do olimpiad i konkursów bardzo poważnie. W całym procesie co roku bierze udział około 300 tysięcy śmiałków, a reprezentacja na IMO liczy tylko sześć osób. Najlepsi zawodnicy stają się celebrytami w środowisku, niektórzy z nich piszą książki o przygotowaniach do zawodów, prowadzą zajęcia dla młodszych i trenują kolejne pokolenia zawodników. AoPS jest czymś bardzo sprofesjonalizowanym: dysponują placówkami rozsianymi po terytorium całego USA, mają przygotowane własne książki i materiały internetowe, prowadzą odpłatne zajęcia na różnych poziomach i każdy kto chce osiągnąć sukces ich zna. Jeżeli ktoś rezygnuje z ich usług, to robi to świadomie.
Do pewnego stopnia, jednak chyba na mniejszą skalę, opisane zjawiska dzieją się również w Polsce. Wielu czytelników tego bloga zapewne kojarzy Tomasza Czajkę. Polska systematycznie wyłania w eliminacjach krajowych reprezentacje na międzynarodowe olimpiady, a nasi zawodnicy systematycznie przywożą do Polski medale. Rodzice (głównie w Warszawie) rozumieją różnicę między typowymi korepetycjami a indywidualnymi zajęciami z byłym olimpijczykiem. Mamy też pojedyncze placówki, które zajmują się trenowaniem olimpijczyków. Cały ten system jednak nie jest tak sprofesjonalizowany i rozwija się dzięki garstce pasjonatów zrzeszonych ściśle wokół trzech najlepszych polskich uczelni wyższych i w środowisku olimpijskim. Najlepszych nauczycieli matematyki i informatyki jest dosłownie kilkunastu. Oczywiście pracują wokół kilku liceów, które przejmują się sukcesami olimpijskimi. Jesteśmy po prostu mniejsi i nieco do tyłu względem tego co dzieje się w USA, co najmniej na poziomie profesjonalnym.
Beast Academy
Ludzie z AoPS po skutecznym rozwinięciu systemu “hodowli” olimpijczyków rozwinęli również system przygotowujący do wejścia do tego środowiska. Jednym z elementów tego systemu jest Beast Academy.
Materiały przygotowane są dla dzieci w wieku 6-13 lat. W założeniu powinny one obejmować pierwsze pięć klas amerykańskiej szkoły, ale autorzy programu, chociaż dokładnie analizują jak ich materiał ma się do podstawy programowej, pozwalają sobie na odstępstwa w obie strony.
Materiały dostępne są (jedynie w języku angielskim) w dwóch formatach:
- książki (po cztery podręczniki na każdy rok nauki, jedna dodatkowa książka z zagadkami, a w klasach 2-5 jeszcze cztery zeszyty ćwiczeń),
- dostępu do systemu online (odnawiany corocznie).
W obu przypadkach nauka sprowadza się do:
- czytania komiksów o potworach, które chodzą do szkoły i zajmują się uczeniem matematyki (na przykładzie tych historii przemycane są odpowiednie koncepty, zgodnie z programem),
- rozwiązywania zadań o zróżnicowanym poziomie trudności (w większości zadań są różne przypadki i przykłady, zaczynając od elementarnych, a kończąc na bardzo skomplikowanych zadaniach “pucharowych”),
- rozwiązywania zagadek wokół ugruntowanych już konceptów.
Dla chętnych i skłonnych wydać jeszcze więcej, możliwe jest również dopisanie się do zdalnych zajęć z odpowiednio przygotowanym instruktorem.
Jeden zestaw książek na rok nauki kosztuje nieco ponad 100 dolarów plus około 60 dolarów za wysyłkę. Roczny dostęp do materiałów online kosztuje obecnie 100 dolarów bez jednego centa za pierwszego ucznia i nieco mniej za kolejnych. Z moimi dziećmi korzystamy z wersji komputerowej, która daje dostęp do elektronicznej wersji komiksów (takich samych jak w papierowym podręczniku), materiałów wideo, zadań oraz laboratorium z zagadkami. Wydaje mi się, że materiały się moim dzieciom podobają. W ciągu niewiele ponad roku spędziłem z moimi synami razem ponad 400 godzin nad tymi materiałami. Tylko niektóre z tych godzin wynikały z mojej zachęty. Wracając do domu po całym dniu dydaktyki akademickiej, mając raczej ochotę na odpoczynek przed telewizorem, częściej niż rzadziej zajęty byłem rozstrzyganiem konfliktu, z którym dzieckiem dzisiaj się pouczę (bo ze wszystkimi nie da się zdążyć przed spaniem).
Materiały są dopracowane w najdrobniejszych detalach. Zadania są bardzo zróżnicowane, w każdym rozdziale jest kilkadziesiąt różnych ćwiczeń, przeplatanych komiksami, które pozwalają dziecku najpierw zrozumieć nowy koncept i przygotowują je do rozwiązania prostych przykładów. W każdym ćwiczeniu znajduje się wiele przykładów, pierwsze są łatwe i wymagają jedynie podstawowego zrozumienia, a późniejsze są trudniejsze i “dociskają” każdego, nawet zdolnego smyka.
Efekty
Myślę, że najważniejszym efektem pracy (nie tylko z BA Online) nie są twarde umiejętności. Moje dzieci lubią matematykę. Być może lubiłyby ją nawet, gdybyśmy nie podjęli takiego regularnego przygotowania, ale nie jest to pewne. Synowie, którzy rozwiązali już po odpowiednio nieco ponad 8 tysięcy (w przypadku najstarszego) oraz nieco ponad 2.5 tysiąca (w przypadku młodszego) pojedynczych przykładów, zyskali pewność, że każde zadanie jest do pokonania. Niektóre przykłady zajmowały pojedyncze sekundy, ale niektóre zajmowały kilkanaście minut, wymagały wykonania serii zapisków i wielu prób. Ostatecznie udawało się (czasami z moją niewielką pomocą) rozwiązać każdy z nich.
Ja też się sporo nauczyłem: widzę jakie umiejętności chcą wykształcić autorzy materiałów, widzę jakie sposoby stosują w tym celu. Spędziłem z dziećmi dużo czasu i zobaczyłem w jaki sposób myślą, co sprawia im kłopot, po jakim czasie zaczynają być zmęczone, widzę też do czego są zdolne. Myślę, że wiem to lepiej niż nauczyciele w szkole, którzy patrzą na klasę jako ogół, a nie na indywidualne jednostki.
A twarde umiejętności z matematyki oczywiście również poszły znacznie do przodu. Mój starszy syn (obecnie 8 lat) zbliża się już do rozumowania formalnego: niektóre jego zapiski wskazują na to, że w wybranych przypadkach łatwiej mu skorzystać z algebraicznych metod (wprowadzając sobie odpowiednie zmienne i zapisując równaniem odpowiednie relacje między zmiennymi), zamiast typowego konkretnego rozumowania bezpośrednio na liczbach, jakim cechują się zazwyczaj dzieci w edukacji wczesnoszkolnej. W przeciwieństwie do innych dzieci, zdążył już zobaczyć nie jeden dowód matematyczny i nabył trochę krytycznego spojrzenia na różne swoje pomysły. Kilka razy przyszedł do mnie z jakąś właściwością jaką zauważył w działaniach liczbowych, z pytaniem czy zachodzi ona dla wszystkich liczb. On już wie, że sprawdzenie kilku przykładów nie wystarcza, żeby uważać coś za twierdzenie. Czy da się go zagiąć? Jasne, że tak: zdarza mu się popełnić błąd rachunkowy, źle przeczytać zadanie, nie uwzględnić jakiegoś warunku czy pominąć jakiś ze sposobów rozwiązania. Wiem jednak, że to typowe zjawisko, nawet w grupie zdolnych dzieci.
Młodszy syn (niedługo sześciolatek) też zaczyna przejawiać zainteresowanie matematyką. Na przykładzie zajęć w przedszkolu, które prowadziłem przez ostatni rok, mogłem zaobserwować, że dzieci tak czy siak rozwijają się naturalnie: dzieci siedmioletnie, z którymi rozpocząłem zajęcia najpóźniej, jako grupa górują nad pięciolatkami, z którymi prowadziłem zajęcia od początku. To fakt, ale mój młodszy syn po kilkudziesięciu godzinach indywidualnej nauki matematyki, na tle ogółu tych siedmiolatków wypada nieco lepiej, chociaż dopiero niebawem skończy 6 lat.
Ewentualne ryzyka wczesnego uczenia
Oczywiście, wczesne uczenie ma też swoje ryzyka: dziecko z większymi umiejętnościami może w pewnych przypadkach zachowywać się zarozumiale, zarówno w stosunku do swoich kolegów jak i do nauczycieli. Pozostawione samo sobie, bez dalszych wyzwań, nie jest jeszcze w stanie samodzielnie poprowadzić swojej nauki. W szkole dostanie zadania, które nie będą na jego poziomie, co nie rozwinie jego umiejętności w żaden sposób. Jeżeli dziecko zapamięta sobie jedynie, że “jestem najlepszy”, może nie zorientować się, gdy upłynie kilka lat, a wszyscy wokół pójdą do przodu i z wyjątkowych zdolności nic nie zostanie.
Pewnym problemem jest też to, że jak na razie dzieci uczą się głównie ze mną. Pomijając już jakie koszty generuje to dla mnie, to aby dzieci mogły odnieść prawdziwy sukces, będą musiały uczyć się same. Czy będą chciały? Czas pokaże, ale na razie głód do uczenia się zawsze wraca. Z różnym nasileniem zależnie od innych dostępnych aktywności i poziomu trudności, ale wraca. Z czasem ten głód będzie trzeba zaspokoić samemu.
Jak korzystać z Beast Academy, nie będąc nauczycielem?
Osoby, które zainteresowałem pakietem Beast Academy od AoPS zdecydowanie powinny sprawdzić rozbudowaną darmową wersję demo. Najlepiej sprawdzić ją razem z dzieckiem czytając mu zadania (chyba, że zna angielski w wystarczającym stopniu, żeby samodzielnie zrozumieć polecenia). Rodzicom, niezależnie od tego czy zdecydują się wykupić pakiet czy nie, zdecydowanie polecam zapoznać się z darmowymi materiałami dydaktycznymi na tej stronie, w szczególności z częścią Chapter overviews, gdzie autorzy opisali w skróconej formie nie tylko prezentowany materiał, ale również sposoby i anty-sposoby uczenia tego materiału. Gdyby tylko ktoś zapoznał naszych nauczycieli matematyki z tymi dokumentami, myślę, że uczyliby znacznie lepiej.
W przypadku nieco starszych dzieci, aby dobrać poziom, od którego należałoby zacząć, rekomendowałbym przejrzenie sekcji Placement tests znajdującej się na tej stronie.
Podsumowanie
Zdecydowanie polecam wspólne przerobienie materiału z Beast Academy z dziećmi zainteresowanymi nauką matematyki. Podczas tej nauki można się razem dobrze bawić, zupełnie tak samo jak przy grze w piłkę czy na placu zabaw, czego oczywiście również nie powinno zabraknąć. Szkoda, że podobnej jakości materiałów nie ma w języku polskim i za mniejszą cenę. A może są? Jeżeli tak, podzielcie się linkami w komentarzach.