Nauka czytania: metoda ślizgowa

Nauka czytania za pomocą sklejania dźwięków.

Spis treści

Jakiś czas temu, przy okazji prezentacji metody Domana, zapoczątkowałem cykl o metodach nauki czytania. Obiecałem kolejne części tego cyklu, a ponieważ słowa, również tego danego w internecie, należy dotrzymywać, to w dzisiejszym wpisie zaprezentuję metodę ślizgową nauki czytania, która leży na zupełnie przeciwnym biegunie do wcześniej omówionej.

Koncept

Na dobry początek Czytelników zapraszam do zapoznania się z przykładowym materiałem dla dzieci, w którym do nauki czytania wykorzystuje się metodę ślizgania się.

Aby dziecko miało szansę coś przeczytać w ten sposób, powinno już znać sporą część głosek (w szczególności wszystkie samogłoski oraz jakąś część spółgłosek). Tych spółgłosek trzeba też uczyć odpowiednio: litera b prezentowana dziecku jako be, będzie utrudniała dziecku sklejenie dźwięków w zrozumiałe słowo. W słowie baba nigdzie nie ma przecież dźwięku głoski e. Raczej proponowałbym uczyć by i to jeszcze tak, żeby y było możliwie najkrótsze.

Z mojego (niewielkiego, tylko z moimi dziećmi) doświadczenia nauki czytania, zaobserwowałem, że rozpoznawanie liter oraz sklejanie całych sylab w słowa nie jest dla dzieci bardzo skomplikowane i w miarę łatwo można osiągnąć zadowalające rezultaty. Największą i kluczową trudnością jest nauczyć dziecko skleić dwa lub trzy dźwięki pojedynczych głosek, aby uzyskać pełną sylabę. W tym właśnie ma pomóc metoda ślizgania się: dziecko (a wcześniej rodzic) stara się nie robić żadnych pauz podczas czytania pojedynczej sylaby lub krótkiego wyrazu, przedłużając w razie potrzeby czytanie głosek do czasu przypomnienia sobie kolejnej. Im szybciej będzie przychodziła do głowy kolejna głoska, tym większa szansa, że nastąpi zrozumienie tego co się przeczytało.

Tak właśnie jest w materiale wideo:

  • najpierw prezentowane są poszczególne litery czytane krótko (samogłoski można dłużej),
  • potem próbuje się przeczytać cały wyraz (w zauważeniu jak mają się te pojedyncze dźwięki do całego słowa pomaga animacja zsuwania się liter).

Nawet jeżeli za pierwszym razem się nie uda, można spróbować drugi raz: dźwięki zostaną w pamięci i będą łatwiej dostępne, a więc dziecku uda się przeczytać słowo szybciej i w tym co usłyszy mniej będzie dźwięku y.

Poniżej kolejny przykład jak to wygląda przy dłuższych, wielosylabowych słowach.

Szczegóły i porady

Przed nauką czytania

Rodzicom, którzy chcieliby spróbować tej metody sugerowałbym najpierw przy różnych okazjach wprowadzać dziecku naturalne zainteresowanie literami małymi i wielkimi. Przykładowo, przy okazji wizyty w sklepie można zapytać o wybrane litery znajdujące się w logo sklepu albo w gazetce z produktami, podobnie przy znakach drogowych (np. P od parkingu, czy słowo BUS). Dobrą okazją jest też korzystanie z klawiatury komputera, gdzie dziecko może samodzielnie wpisywać pojedyncze znaki, które podaje mu rodzic. Jakimś pomysłem jest też równoległe trenowanie pisania (np. imienia dziecka). To oczywiście zależy od wieku i tego jak rozwinięta jest dokładność ręki. Chodzi o to, żeby dziecko miało dużo okazji do poznawania liter i ugruntowało sobie większość znaków przy okazji. Uczenie się całego alfabetu po kolei jest mało naturalne: licząc małe i wielkie litery, uwzględniając polskie znaki oraz dwuznaki i zmiękczenia, do nauczenia się jest co najmniej kilkadziesiąt znaków. Można próbować, jeżeli dziecko czerpie radość z uczenia się na pamięć, ale w przypadku moich dzieci uczenie się w ten sposób byłoby skazane na porażkę.

Podczas nauki czytania

Zdecydowanie zalecałbym zacząć od słów trzyliterowych, najlepiej zawierających dużo samogłosek (np. oko). Potem można próbować ze słowami czteroliterowymi zawierającymi dwie sylaby po dwie litery.

Nie należy się łamać, gdy dziecko nie załapało ślizgania się od razu. Warto spróbować kolejnego dnia, może z innym materiałem, może w inny sposób: mózg pracuje również w nocy i niektórych trudnych rzeczy trzeba się uczyć więcej niż przez jedną krótką sesję.

Aby dziecku nie utrwaliła się porażka, można trenowane trzy- i czteroliterowe słowa przypomnieć sobie globalnie, na zasadzie rozpoznawania całych słów. Przykładowo, można po jednej stronie kartki napisać pięć słów, które dziecko wcześniej próbowało przeczytać, a po drugiej stronie narysować je w innej kolejności. Zadaniem dziecka jest połączenie tych słów z odpowiednimi obrazkami. Niech na koniec nauki zapamiętany zostanie sukces: będzie to pomagało uczyć się następnego dnia. Dziecko nie musi rozumieć, że nie o to chodzi w nauce czytania. Niech czuje radość, gdy nauczy się choćby kilku słów na pamięć i zauważy je gdzieś potem. Z uczeniem się powinny być związane głównie pozytywne wspomnienia.

Osoby, które nie boją się wydać trochę grosza na rozsądną pomoc dydaktyczną, mogą zainteresować się klockami LOGO do glottodydaktyki metodą prof. Rocławskiego.

Klocki LOGO z wydawnictwa Glottispol.

Jest to dobrze wykonany (ale niestety drogi) zestaw klocków zawierających podstawowe znaki włącznie z dwuznakami i wariantami zmiękczonymi liter. Klocki są o tyle pomocne, że te same znaki występują napisane w różnych czcionkach. Jest też zielony pasek u dołu każdego klocka (zielona trawka), który ułatwia właściwy obrót klocka. Nie uważam, aby posiadanie zestawu klocków było niezbędne (sam nie zdecydowałem się na zakup), ale zaobserwowałem, że dzieci lubią różne warianty tej samej zabawy i robi im różnicę, czy dzisiaj uczymy się czytania na kartce czy na komputerze. Mając kolejny rekwizyt ma się okazję do uczenia jeszcze inaczej: za pomocą klocków. Dodatkowo, do zestawu można (za ułamek ceny samych klocków) dokupić książkę z ćwiczeniami, która może stanowić jakąś pomoc dla rodzica, jak należy się obchodzić z nauką czytania u swoich dzieci.

Oprócz samego rozpoznawania liter, warto trenować z dzieckiem różne ćwiczenia wokół analizy i syntezy sylabowej. Przykładowo: można pytać o pierwszą lub ostatnią głoskę w słowie, albo o przeliterowanie całego słowa. Można też rozwiązywać krzyżówki (nie tylko na papierze, ale również rozmawiając ze sobą), w których w całym słowie brakuje tylko pojedynczej głoski. Warto robić wszystko, co pomoże w późniejszym rozumieniu, że słowa składają się ze sklejonych dźwięków wynikających (poza gamą najróżniejszych wyjątków) z liter, które się w tych słowach znajdują. Tutaj ułatwia sprawę fakt, że w przedszkolach częste są ćwiczenia tego typu: na rozpoznawanie samogłosek, literowanie, dzieleniu wyrazów na sylaby etc. Często jest więc do czego nawiązać.

Bardziej szczegółowe wskazówki, zarówno do tej metody oraz do samych klocków do glottodydaktyki można znaleźć na tej stronie.

Potencjalne problemy

Mylenie liter

Tak samo jak dzieciom sprawia kłopot odróżnianie lewo od prawo, tak samo kłopot sprawia rozróżnianie b, p, d (czasami również g, zależnie od czcionki). Podobnie jest z n oraz u.

Sposobem na pokonanie tej trudności jest dużo ćwiczenia. Można próbować również w drugą stronę: Co tu jest napisane? albo Pokaż, która z tych literek to p.

Polskie znaki diakrytyczne, dwuznaki i zmiękczenia

Po pokonaniu pierwszych trudności i osiągnięciu pierwszych sukcesów chciałoby się już czytać jakieś prawdziwe teksty, a nie pojedyncze słowa. Tutaj jednak szybko okazuje się, że małe litery występują razem z wielkimi, a w dodatku pojawiają się nowe nieznane znaki (polskie ą, ć, ę etc.). Co gorsza, pojawiają się również znane znaki, które w kombinacji z innymi znakami tworzą jeden dźwięk (ch, rz, dz). Jest to nie do uniknięcia: przy każdej metodzie czytania trzeba wprowadzać potem jakieś korekty, a niektóre słowa naprawdę zapamiętać. Trudno wytłumaczyć dlaczego we frazach topić marzannę oraz chłopiec marznie fragment rz czyta się radykalnie inaczej.

Wyrazy wielosylabowe

Tak jak już wspomniałem: sklejanie sylab przychodzi łatwo. Nie jest też aż tak bardzo trudno osiągnąć pierwsze sukcesy przy trzy- i czteroliterowych słowach. Gorzej jest, gdy słowa są dłuższe i dziecko zapomina co już przeczytało. Tutaj pomocne jest podzielenie problemu na sylaby. Dziecko najpierw czyta osobno każdą sylabę, a potem skleja sylaby. Podział na sylaby najpierw odbywa się z pomocą rodzica, a z czasem dzieje się automatycznie w trakcie czytania.

Problemy ze słuchaniem i niedokładności wymowy

Gdy usłyszało się już właściwe słowo, warto dopytywać dziecko czy ono też rozumie co przeczytało: na przykład pytając A co to jest? albo A co to robi? Nie raz wydawało mi się, że już jest sukces, ale to tylko w moich uszach dźwięki składały się do czegoś co rozumiem, a dziecko dalej nie wiedziało co przeczytało. Warto prezentować dziecku obrazki i dodatkowe wyjaśnienia do tego co czyta: niektóre proste słowa po prostu się zapamiętają, a jest to też swego rodzaju urozmaicenie nauki. Zaobserwowałem, że dzieci lubiły mnie dopytywać wokół tematu, były mniej znudzone monotonią ćwiczenia i dzięki temu mogliśmy uczyć się nieco dłużej.

Podsumowanie

Polecam spróbować rodzicom metody ślizgowej. Na przykładzie moich dzieci mogę powiedzieć, że jest to dość skuteczny sposób na osiągnięcie początkowych umiarkowanych sukcesów: przy stosunkowo niewielkim wysiłku rodzica i dziecka udaje się z czasem czytać pojedyncze proste słowa, również takie, które nie były wcześniej przećwiczone. Powiedziałbym też, że na dalszych etapach jest to metoda użyteczna: czytanie dłuższych słów robi się tak samo, dzieląc je wcześniej na sylaby. Jeżeli jednak pozostać tylko przy tej metodzie, będzie się czytało bardzo wolno. Po jakimś czasie naturalnie powinny się utrwalić zapamiętane całe sylaby lub słowa. Wymaga to oczywiście dalszego treningu.

Czy jest to metoda dla każdego? Niekoniecznie: analiza i synteza nie jest prostym zadaniem i może się zdarzyć, że mimo usilnych prób nawet przeczytanie trzy- i czteroliterowych słów nie będzie łatwe. Są na to również inne sposoby, z którymi polecam tę metodę łączyć, a opowiem o nich w kolejnych częściach tego mini cyklu o metodach nauki czytania.

Komentarze